No to historii ciąg dalszy .
Agamka o której mowa to moja kochana Tosia

Przedewszystkim chce opisac nasz przypadek żeby wiedza mogła iść dalej i pokzać wszystkim jak wiele konsekwencji niesie za sobą ciąża agamek.
Ewa opisała już pierwszy dzień naszych męczarni wiec pozostało mi opisać dzień wczorajszy.
Tak jak i dzien wczesniej zjawiłyśmy sie u weterynarza na zastrzyku z oxytocyny ( DRUGIM), czas na złożenie jajeczek - 17:00.Po powrocie do domu agamka dostała bardzo silnych i czestych skurczy wiec nadzieja powróciła ,że jednak zniesie sama jajeczka . Niestety skonczylo sie tylkol na Nadzieji, bo smok podupadł spowrotem z sił i na naturalne rozwiązanie sie nie szykowało. Wiec szybki telefon do weterynarza , operacja na 19:00. Operacja trwała 2,5 h (AŻ), zakoczyła sie sukcesem - agamka cała no i urwatowano jajeczka. Powodem "zaczopowania" jajami było ich sklejenie przy jednym z jajników , łacznie jajek było około 30 sztuk z czego odratowano 23.
Morał z te historii dla wszystkich taki,ze nie zawsze ciaza jest piekna i kolorowa, my razem z Tosia przeszliśmy piekło , smok omało nam nie zdechł ...